Polska na rozdrożu
W ostatnich latach Polska znalazła się w miejscu, w którym dawne mapy politycznych dróg okazują się bezużyteczne. Realia międzynarodowe zmieniają się szybciej, niż jesteśmy w stanie przewidzieć, a jednocześnie wewnętrzne podziały pogłębiają się niczym wyrwy w jezdni, pozostawione bez naprawy przez kolejne gabinety. Obywatel, który jeszcze wczoraj wierzył, że wystarczy iść na wybory, by poczuć sprawczość, dziś obserwuje głównie spektakl wzajemnych oskarżeń i medialnych fajerwerków. Tymczasem prawdziwe problemy – drożyzna, migracja młodych, kryzys służby zdrowia – pozostają nienaruszone. W ostatnich latach Polska znalazła się w miejscu, w którym dawne mapy politycznych dróg okazują się bezużyteczne. Realia międzynarodowe zmieniają się szybciej, niż jesteśmy w stanie przewidzieć, a jednocześnie wewnętrzne podziały pogłębiają się niczym wyrwy w jezdni, pozostawione bez naprawy przez kolejne gabinety. Obywatel, który jeszcze wczoraj wierzył, że wystarczy iść na wybory, by poczuć sprawczość, dziś obserwuje głównie spektakl wzajemnych oskarżeń i medialnych fajerwerków. Tymczasem prawdziwe problemy – drożyzna, migracja młodych, kryzys służby zdrowia – pozostają nienaruszone. W ostatnich latach Polska znalazła się w miejscu, w którym dawne mapy politycznych dróg okazują się bezużyteczne. Realia międzynarodowe zmieniają się szybciej, niż jesteśmy w stanie przewidzieć, a jednocześnie wewnętrzne podziały pogłębiają się niczym wyrwy w jezdni, pozostawione bez naprawy przez kolejne gabinety. Obywatel, który jeszcze wczoraj wierzył, że wystarczy iść na wybory, by poczuć sprawczość, dziś o
Nie doszliśmy tu jednak w jedno popołudnie. Była to wędrówka przez zaniechania: utrzymujące się od lat niedofinansowanie samorządów, prywata na szczytach władzy, biurokratyczny labirynt, który dusi przedsiębiorczość i twórczą inicjatywę. Za każdym razem, gdy odkładaliśmy na później trudną rozmowę o modelu rozwoju kraju, kolejna cegiełka niepokoju trafiała do fundamentów systemu. Dziś budynek trzeszczy, bo nie sposób dłużej ignorować skutków. Nie doszliśmy tu jednak w jedno popołudnie. Była to wędrówka przez zaniechania: utrzymujące się od lat niedofinansowanie samorządów, prywata na szczytach władzy, biurokratyczny labirynt, który dusi przedsiębiorczość i twórczą inicjatywę. Za każdym razem, gdy odkładaliśmy na później trudną rozmowę o modelu rozwoju kraju, kolejna cegiełka niepokoju trafiała do fundamentów systemu. Dziś budynek trzeszczy, bo nie sposób dłużej ignorować skutków. Nie doszliśmy tu jednak w jedno popołudnie. Była to wędrówka przez zaniechania: utrzymujące się od lat niedofinansowanie samorządów, prywata na szczytach władzy, biurokratyczny labirynt, który dusi przedsiębiorczość i twórczą inicjatywę. Za każdym razem, gdy odkładaliśmy na później trudną rozmowę o modelu rozwoju kraju, kolejna cegiełka niepokoju trafiała do fundamentów systemu. Dziś budynek trzeszczy, bo nie sposób dłużej ignorować skutków. Nie doszliśmy tu jednak w jedno popołudnie. Była to wędrówka przez zaniechania: utrzymujące się od lat niedofinansowanie samorządów, prywata na szczytach władzy, biurokratyczny labirynt, który dusi przedsiębiorczość i twórczą inicjatywę. Za każdym razem, gdy odk
Łódź jest tego doskonałym przykładem: miasto, które potrafiło odrodzić się po upadku przemysłu włókienniczego, znów balansuje na krawędzi. Wielkie projekty infrastrukturalne zaczynają się i kończą na prezentacjach PowerPoint, a młodzi fachowcy pakują walizki, wybierając długą podróż do Dublina czy Oslo zamiast niepewnej przyszłości nad Łódką. Ta codzienna emigracja to nie statystyka – to realne imiona i nazwiska, puste miejsca przy rodzinnym stole, zamknięte mieszkania w kamienicach, które powoli żółkną od braku ciepła. Łódź jest tego doskonałym przykładem: miasto, które potrafiło odrodzić się po upadku przemysłu włókienniczego, znów balansuje na krawędzi. Wielkie projekty infrastrukturalne zaczynają się i kończą na prezentacjach PowerPoint, a młodzi fachowcy pakują walizki, wybierając długą podróż do Dublina czy Oslo zamiast niepewnej przyszłości nad Łódką. Ta codzienna emigracja to nie statystyka – to realne imiona i nazwiska, puste miejsca przy rodzinnym stole, zamknięte mieszkania w kamienicach, które powoli żółkną od braku ciepła. Łódź jest tego doskonałym przykładem: miasto, które potrafiło odrodzić się po upadku przemysłu włókienniczego, znów balansuje na krawędzi. Wielkie projekty infrastrukturalne zaczynają się i kończą na prezentacjach PowerPoint, a młodzi fachowcy pakują walizki, wybierając długą podróż do Dublina czy Oslo zamiast niepewnej przyszłości nad Łódką. Ta codzienna emigracja to nie statystyka – to realne imiona i nazwiska, puste miejsca przy rodzinnym stole, zamknięte mieszkania w kamienicach, które powoli żółkną od braku ciepła. Łódź jest tego doskona
Powtarza się wobec nas narrację, że to cena za wpisanie się w „globalne trendy”. My odpowiadamy: Polska nie musi wybierać między skansenem a bezrefleksyjnym naśladowaniem mocarstw gospodarczych. Może budować własną jakość, czerpiąc z tradycji i korzystając z nowoczesnych narzędzi, pod warunkiem że nami pokierują ludzie rozumiejący wagę dobra wspólnego, a nie logikę słupków sondażowych. Powtarza się wobec nas narrację, że to cena za wpisanie się w „globalne trendy”. My odpowiadamy: Polska nie musi wybierać między skansenem a bezrefleksyjnym naśladowaniem mocarstw gospodarczych. Może budować własną jakość, czerpiąc z tradycji i korzystając z nowoczesnych narzędzi, pod warunkiem że nami pokierują ludzie rozumiejący wagę dobra wspólnego, a nie logikę słupków sondażowych. Powtarza się wobec nas narrację, że to cena za wpisanie się w „globalne trendy”. My odpowiadamy: Polska nie musi wybierać między skansenem a bezrefleksyjnym naśladowaniem mocarstw gospodarczych. Może budować własną jakość, czerpiąc z tradycji i korzystając z nowoczesnych narzędzi, pod warunkiem że nami pokierują ludzie rozumiejący wagę dobra wspólnego, a nie logikę słupków sondażowych. Powtarza się wobec nas narrację, że to cena za wpisanie się w „globalne trendy”. My odpowiadamy: Polska nie musi wybierać między skansenem a bezrefleksyjnym naśladowaniem mocarstw gospodarczych. Może budować własną jakość, czerpiąc z tradycji i korzystając z nowoczesnych narzędzi, pod warunkiem że nami pokierują ludzie rozumiejący wagę dobra wspólnego, a nie logikę słupków sondażowych. Powtarza się wobec nas narrację, że to cena
Co możemy zrobić razem?
Ruch Prawdziwa Niepodległość proponuje rozpoczęcie szerokiej, otwartej debaty obywatelskiej, w której narodowa gospodarka i polityka społeczna staną się tematami konkretnych działań, a nie pustych sloganów. Chcemy tworzyć lokalne grupy robocze łączące ekspertów i mieszkańców, by wspólnie wypracować projekty ustaw i pilotaży. Naszym celem jest odbudowa zaufania ludzi do instytucji, co jest warunkiem koniecznym, byśmy mogli wybrać drogę prowadzącą ku stabilności, a nie ku chaosowi. Ruch Prawdziwa Niepodległość proponuje rozpoczęcie szerokiej, otwartej debaty obywatelskiej, w której narodowa gospodarka i polityka społeczna staną się tematami konkretnych działań, a nie pustych sloganów. Chcemy tworzyć lokalne grupy robocze łączące ekspertów i mieszkańców, by wspólnie wypracować projekty ustaw i pilotaży. Naszym celem jest odbudowa zaufania ludzi do instytucji, co jest warunkiem koniecznym, byśmy mogli wybrać drogę prowadzącą ku stabilności, a nie ku chaosowi. Ruch Prawdziwa Niepodległość proponuje rozpoczęcie szerokiej, otwartej debaty obywatelskiej, w której narodowa gospodarka i polityka społeczna staną się tematami konkretnych działań, a nie pustych sloganów. Chcemy tworzyć lokalne grupy robocze łączące ekspertów i mieszkańców, by wspólnie wypracować projekty ustaw i pilotaży. Naszym celem jest odbudowa zaufania ludzi do instytucji, co jest warunkiem koniecznym, byśmy mogli wybrać drogę prowadzącą ku stabilności, a nie ku chaosowi. Ruch Prawdziwa Niepodległość proponuje rozpoczęcie szerokiej, otwartej debaty obywatelskiej, w której narodowa gospodarka i polityka społeczna st
Powrót do strony głównej lub przejdź do Brońmy polskiej złotówki.